Zaczynając pracę w przedszkolu byłam na balu karnawałowym Indianką, później byłam diablicą, piratką, lekarką, damą z minionej epoki w długiej sukni z koronki, byłam paziem królowej, a dzisiaj królewną. A dlaczego by nie? Moje dziewczynki z grupy chciały być księżniczkami. Zatem myślę sobie – też będę królewną. Zamiast do przedszkola, trafiłam dzisiaj do bajki. Powiedziałam moim „Serduszkom”, że jestem z bajki o królewnie i siedmiu krasnoludkach, powiedziałam im o strasznej kobiecie, która podarowała mi zatrute, choć piękne jabłko, powiedziałam też, że przez to zdarzenie zasnęłam na wiele lat, ale zjawił się rycerz na białym koniu, który swoim pocałunkiem obudził mnie ze snu. No i tu mój czar prysł, bo królewicz odjechał na białym koniu i dzisiaj szukałam królewicza. Ale co ciekawe? – w naszej grupie nie było żadnego.
Był kowboj, był pirat, był strażak i był Święty Mikołaj. Moim mężem chciał zostać kowboj, ale gdy chciałam z nim tańczyć, to mi odmówił… Pytałam wszystkich, z jakich przybyli bajek. Pięknie opowiadali. Dużo było piratów i piratek, wiele było księżniczek o imieniu Elza. Jedna była Wróżka Zębuszka. Były motylki, kotki… sami musielibyście tu być, aby wszystko zapamiętać!
A jaka dekoracja: balony, girlandy, karnawałowe ilustracje, do tego najlepsza muzyka (przeboje najmłodszych np. „Uwielbiam dżem”, „Wyginam śmiało ciało”, „Gumiś”), specjalny gość – animator zabaw, pamiątkowe zdjęcia, słodki poczęstunek zapewniony przez grupową Radę Rodziców… To po prostu należy przeżyć. Czy było fajnie? – zapytajcie najmłodszych!
Joanna Gut